Happy Halloween !


Witajcie !

Dziś nietypowy post, ale właśnie takie lubię. Halloween po naszemu :)

Święto wywodzące się z kultury amerykańskiej, obchodzone w przeddzień święta Zmarłych. Współcześnie kojarząca się ze strasznymi przebraniami, cukierkami i psikusami. 
W Polsce nie jest hucznie obchodzone. Nie przyozdabiamy domów strasznymi rekwizytami ani nie przechodzimy ulicami przebrani w kostiumach.

Jednak coraz częściej można spotkać dzieci pukające od drzwi do drzwi i czekające na uzbieranego cukierka. Mimo, że święto w Polsce spotyka się ze szczególną krytyką rzekomego "podrabiania" amerykańskiego stylu, czemu ma nie być powodem, do spotkania się ze znajomymi, oderwania się od codziennych obowiązków, zaszalenia z wyobraźnią w kwestii make-upu ( bo nawet jeśli nie wyjdzie, nikt nie zauważy :) lub spędzić go na wesoło w gronie rodziny.

Nie jest to święto urzędowe, tak więc nie zaszkodzi by się przyjęło także u nas.
W każdym razie, w naszym domu "tradycją" stało się rzeźbienie dyni. Bardzo to lubię, bo wtedy mogę wykazać się twórczością i umiejętnościami plastycznymi.
Dynia w zeszłym roku
Straaaasznie zdrowe przysmaki



Miłego weekendu !

Żele do mycia ciała The Body Shop

Witam serdecznie :)
W dzisiejszym poście zaprezentuję, żele do mycia ciała firmy The Body Shop.
W Polsce jest to jeszcze trudno dostępna marka. Nie posiada swojego sklepu internetowego a na terenie państwa jest aż 11 sklepów w tym 6 w Warszawie.

Indyjski koktajl "Mango Lassi"

Witajcie :)
Jak sami zdążyliście zauważyć Ja i moja córka uwielbiamy podróżować. Staramy się zbierać najcenniejsze informacje o smaku i kosmetykach z różnych zakątków świata i możliwie jak najwięcej przekazywać ich Wam !

Dziś przedstawiamy prosty przepis na zdrowy koktajl o smaku Mango a o nazwie Lassi.

Suche szampony do włosów- Aussie vs. Batiste

Przyszła taka pora roku, przy której lenistwo daje się we znaki. Nie zawsze rano czujemy potrzebę na umycie włosów. Czasem w ciągu dnia, chcemy odświeżyć naszą fryzurę, lub podczas długich podróży, kiedy doskwiera nam deficyt wody, suche szampony przychodzą nam z pomocą.

No, ale pytanie brzmi. Który jest najlepszy ? A może skuteczniejszy jest ten zrobiony domowym sposobem ?

Czekoladowe smoothie - pyszne i zdrowe !


Często napada nas ochota na coś słodkiego. Zjadłybyśmy wtedy całą tabliczkę czekolady, batony i cukierki, które wpadną nam do ręki. W sobotnie popołudnie wychodzimy z propozycją na niewątpliwie zdrowszy i prosty deser :)




Maseczka w tabletce

Witajcie :)
Dzisiaj zaprezentujemy niedrogą, skuteczną maseczkę, która idealnie nada się do regeneracji naszej twarzy po ciężkim tygodniu. 


Maseczka w tabletce
Koszt: od 9 zł
Dostępne: my zamówiłyśmy na stronie biochemiaurody.com

Jest to maseczka z tkaniny w postaci skompresowanej tabletki. Maseczka pęcznieje i rozwija się pod wpływem nasączenia jej w dowolnym hydrolacie. Tkaniny pozwalają składnikom lepiej wchłonąć się w naszą skórę i dodatkowo nawilża. Co najważniejsze to MY wybieramy jakim kosmetykiem chcemy się wypielęgnować, np. ulubionych tonikiem, hydrolatem z dowolnego wyciągu z kwiatu, a może hydrolatem aloesowym, który łagodzi zaczerwienia. Dowolność zależy od Was, a na stronie można również wybrać taki płyn jaki będzie dla Was odpowiedni.

My wybrałyśmy hydrolat z kwiatu pomarańczy, który działa przeciwzapalnie i
przeciwzmarszczkowo. Cała kuracja trwa ok 15-20 min. A po usunięciu maseczki jedynie wklepujemy resztę hydrolatu i cieszymy się świeżością.









Takie maski to dla nas świetna zabawa i odprężenie po ciężkim tygodniu :) Polecamy i Wam !

Nikola i Iza

Keratynowe prostowanie włosów

Zabieg wykonywany u fryzjerki w domu,
zdjęcia wykonane przez nią
Dzisiaj mam ochotę przedstawić Wam swoją obsesję na temat włosów :)

Większość dziewcząt z prostymi włosami marzy o kręconych, a z kręconymi marzą o prostych. Tak samo było i w moim przypadku. 

Testowałam sporo prostujących szamponów, odżywek itd. ale żaden nie spełniał oczekiwań. W końcu po przewertowaniu internetu zdecydowałam się na keratynowy zabieg prostujący włosy. 










Do zabiegu jak sama nazwa wskazuje używa się keratyny, która jest naturalnym budulcem włosów, skóry i paznokci. Kuracja polega na "wtłoczeniu" składnika pod wysoką temperaturą do włosa, która uzupełnia ubytki i nadaje mu zdrowy wygląd. Czyli w efekcie otrzymujemy, zdrowe, proste i lśniące włosy. 
Keratyna jest składnikiem naturalnym, więc nie powoduje żadnych zmian w strukturze włosa i co najważniejsze nie niszczy go! Dlatego opinie w stylu "już nigdy nie będziesz miała kręconych włosów" są niesłuszne. 

Sprawdziłam na własnej głowie :) 
Moje włosy są cienkie, dlatego po zabiegu wydawało się jakbym ich miała mniej. 2 dni musiałam obyć się bez mycia, w celu utrwalenie produktu. Osoba wykonująca zabieg posługiwała się produktami Encanto. Są to jedne z popularniejszych, natomiast spotkać na rynku można wiele innych. Zależy od fryzjera :) 
Sam zabieg był dość monotonny. Zaczęło się od mycia włosów i wcierania odżywki, która musiała wchłonąć się przez 20-30 min. Następnie za pomocą prostownicy było aplikowanie keratyny ( od 6-12 razy prostowanie jednego pasemka ). Następnie znowu myłam włosy i czynność się powtarzała. Zajęło to ok 4 godzin, ale sam efekt był spektakularny. 

Efekt PRZED i PO
Włosy proste utrzymały się na okres 3 miesięcy, przy czym zaznaczam CODZIENNIE miałam styczność z chlorowaną wodą, która intensywnie wypłukiwała keratynę z włosów. To i tak bardzo długo. 

Natomiast od razu zwracam uwagę na błędne pojęcie po zabiegu. Wielu osobom wydaje się, że przy umyciu i naturalnym wyschnięciu włosów, będą idealnie proste jak po zabiegu. Niestety nie. Przy tak kręconych włosach jak moje, po umyciu i wysuszeniu suszarką były proste z delikatnie podkręconymi końcówkami. Wyglądały naturalnie, więc jeszcze lepiej :) Z czasem oczywiście zaczęły się kręcić mocniej, pozostając ciągle zdrowe i lśniące. Teraz kiedy ich nie wysuszę i nie wyprostuję, również robią mi się "pierścionki", ale są delikatne a włosy a na głowie nie mam tzw. "szopy".

Zabieg głównie :
wzmacnia włosy
prostuje tak, aby po umyciu samo wyprostowanie prostownicą trwało 5 min a nie godzinę :)

Na pewno go powtórzę ;)


A Wy jaki macie rodzaj włosów ?
Nikola

Aveppi - dietetyczny catering

Witajcie !
Jak sami widzicie, nie lubimy być monotematyczne. Dzielimy się tym, czego same doznałyśmy lub wypróbowałyśmy i jest warte opisu lub polecenia. Posługujemy się wiedzą zdobytą a nie ściągniętą z internetu.
Dziś poszerzamy swoje horyzonty o kolejną kategorię czyli "ZDROWIE".





Żyjemy w czasach ciągłego biegu, "wyścigu szczurów", niezdrowego jedzenia i siły perswazji reklam. Głównym źródłem energii są substancje odżywcze, które dostarczamy wraz z pokarmem. Jednak czas nie pozwala nam na regularne jedzenie lub na kulinarne szaleństwa.
Co za tym idzie ? Jemy coś w pośpiechu, sięgamy po fast-foody, które "zaspakajają" nasz głód szybko i na krótko.
Jakie są tego konsekwencje ? Jesteśmy zmęczeni, nie czujemy się zbyt dobrze, nasz wygląd się pogarsza.

Mój wyczerpujący dzisiaj wstęp jest powodem tego, o czym chcę napisać w dalszej części postu.
Na rynku możemy spotkać różnego rodzaju cateringi. Ja postanowiłam wypróbować firmę jedną z wielu w moim mieście, która została mi zaproponowana przez moich znajomych- Aveppi. Jeżeli pragniecie więcej się o niej dowiedzieć odsyłam NA STRONĘ. Powodem, dla którego wykupiłam sobie taką opcję żywienia, była czysta ciekawość, natomiast nie mniej jednak jest ona super alternatywą dla osób, które pragną smacznie i syto zjeść za niewielką cenę, nie tracąc czasu na przygotowywanie własnych posiłków.

Firma ta oferuje różnego rodzaju diety. Można ją dostosować tak aby :
- zredukować tkankę tłuszczową
- przybrać na masie
- dostosować do nietolerancji pokarmowych
- dla poprawy samopoczucia

Obecny mój stan ( nie mogę się sprawnie poruszać ) był również powodem, dla którego zdecydowałam się na dietę redukującą tkankę tłuszczową. Mój dotychczasowy tryb życia był dość intensywny, składający się z samych treningów, a nagły siedzący tryb, zadziałał bardzo szokująco na mój organizm. Przez to mam nagłe skoki wagi i zachwiany metabolizm.
Catering pozwala mi:
- smacznie zjeść
- kontrolować swoją wagę
a dodatkowo czuję się świetnie, nie marnuję czasu na zakupy i jestem zdrowsza :) Same PLUSY :)

A Wy korzystaliście z cateringu ? Czy wolicie przygotowywać domowe jedzenie ?
Pozdrawiam Nikola

Chodovar - Piwne SPA

Witajcie ! 

Pragnę Wam dzisiaj opisać jedno ze wspanialszych miejsc do odwiedzenia w deszczowy weekend, czyli piwne SPA w czeskim Chodovarze.







W niewielkiej miejscowości Chodové Plané, znajduje się rodzinny piwny raj "U SLADKA", gdzie można niewątpliwie spędzić przyjemnie i oryginalnie czas. 
Oferują nam:
Wspaniałą aromatyczną kąpiel chmielową z kuflem piwa. Cała sesja trwa 40 min wraz z masażem do wyboru. Działa regenerująco i odżywczo na nasze ciało a co najważniejsze NIE KRĘCI się później w głowie :). Po takiej sesji, jesteśmy zrelaksowani od zewnątrz jak i wewnątrz oraz obsłużeni profesjonalnym personelem. 



W kompleksie oprócz SPA znajdują się jeszcze dwie restauracje.
Jedna w samym środku Chodovarskiej piwiarni a druga kawałek dalej "Ve Skále".
Tam możemy zjeść wykwintne dania połączone z warzonym tradycyjnym sposobem wszelkiego rodzaju piwem (jasne, ciemne, sezonowo-owocowe). 

Niewiele jednak osób wie, że piwo jest napojem bardzo zdrowym.
Posiada w sobie pełno protein, witamin i minerałów, a dodatkowo jednocześnie leczy, orzeźwia i wybornie smakuje.


Jest to pienisty napój o różnej zawartości alkoholu, który otrzymujemy poprzez fermentację słodu jęczmiennego, chmielu, drożdży i wody.

A ta ostania jest w Chodovarze najważniejsza, ponieważ od niej zależy smak piwa a zróżnicowany skład chemiczny dostarczy nam już wcześniej wspomnianych minerałów.

A jego właściwości są następujące:

1. Piwo niepasteryzowane posiada właściwości podobne do probiotyków. "Żywe drobnoustroje" znajdujące się w piwie są niezbędne do prawidłowego funkcjonowania układu trawiennego.

2.Piwo po treningu
Niektórzy naukowcy przekonują, że jedna butelka ciemnego, bezalkoholowego piwa na bazie źródlanej wody, z magnezem, potasem, sodem, cukrami słodowymi i witaminami grupy B doskonale uzupełni wszelkie niedobory powstałe podczas treningu. Są także zdania, że przeciwutleniacze zawarte w piwie odbudowują i wzmacniają mięśnie.

3.Piwo a odchudzanie 
Zdaniem szwajcarskich naukowców z Politechniki Federalnej w Lozannie, którzy przeprowadzili badania , piwo zawiera rybozyd nikotynamidu - substancję, która zapobiega otyłości.

4.Piwo źródłem przeciwutleniaczy
Naukowcy z Uniwersytetu Waszyngtona odkryli, że ciemne piwo zawiera więcej przeciwutleniaczy niż jego jasny odpowiednik i tyle samo antyoksydantów co czerwone wino. Antyoksydanty pomagają odwracać zniszczenie komórek, co hamuje procesy starzenia.  

[źródło: poradnikzdrowie.pl]


Warte uwagi oprócz relaksującego wypoczynku jest zwiedzanie Mariańskich Łaźni, które jest drugim największym miastem w zachodnioczeskim trójkącie uzdrowiskowym, i które ma do zaoferowania wiele atrakcji.

Jestem bardzo zadowolona ,że można znaleźć na Ziemi takie miejsca, do których człowiek  chętnie wraca, bo wie, że tam będzie się czuł bezpiecznie i odpocznie od codziennych trosk. Niezależnie od pory roku, warto tam pojechać.





A w kolejnym poście opiszemy piwne kosmetyki i ich wpływ na ciało :)

Organique - winogronowe masło do ciała

Za oknami szaro ponuro, zimno i deszczowo.

Najlepszym pomysłem na uniknięcie jesiennej słoty może być: ciepła herbata, ulubiona książka lub domowe spa. Na to ostatnie pragnę Wam zdradzić cudowny przepis, który przepędzi każdą jesienną depresję.





Masło do ciała - intensywna terapia przeciwstarzeniowa i winogronowa firmy ORGANIQUE.

Cena: ok 60zł za 200ml

Skład: Masło Shea, oliwki, rozmaryn, oleje z pestek winogron
Składniki aktywne:
-ekstrakt z winogron regeneruje wspaniale i wzmacnia skórę
-ekstrakt z oliwek nawilża i rewitalizuje 
-ekstrakt z rozmarynu chroni przed starzeniem i wzmacnia naczynia włosowate 
-masło shea-regeneruje, odżywia i chroni
-olej z pestek winogron tonizuje ,jest silnym p/utleniaczem
-oliwa z oliwek wzmacnia odporność skóry i jest naturalnym filtrem UV

Więcej możecie przeczytać na stronie firmy klikając tutaj


Balsam polecam każdemu kto uwielbia zapachy natury, a w szczególności świeżych winogron. Po kąpieli można otulić się zmysłowym i długo utrzymującym się zapachem. Mnie fantastycznie rozluźnia, skóra robi się jedwabista, delikatna, a co najważniejsze szybko się wchłania i nawilża. Świetnie wpływa na harmonię duszy z ciałem. 

Nie zawiera parabenów i innych sztuczności.
Zróbcie dzisiaj coś dla siebie, a dusza na pewno Wam się odwdzięczy :)

A Wy jakimi zapachami otulacie się jesienią ?

Realash - sekret pięknych rzęs ( test kosmetyku )

Dzisiaj pragnę opisać jeden z cudownych odkryć w moim zbiorze kosmetyków, które dostałam od swojej córki na urodziny.

Jest to odżywka do rzęs Realash - Eyelash Enhancer

Uwagi producentów:
Cena wynosi 170 zł i można ją kupić jedynie na stronie firmy.  Odżywka ma za zadanie wydłużyć, zagęścić i wzmocnić nasze rzęsy. Producenci zapewniają, że efekty można zauważyć już po 2-óch tygodniach regularnego stosowania, natomiast spektakularny efekt uzyskamy po 8-miu tygodniach. 
Skład zamieszczony w produkcie nie powoduje żadnych skutków ubocznych, ani nie wywołuje alergii. Są to aktywne nanopeptydy i aminokwasy, a w celu pielęgnacji dodano roślinne ekstrakty.


Od góry po pierwszym tygodniu
w środku drugi tydzień
na dole trzeci tydzień
Z mojego punktu widzenia: 
Moje rzęsy są bardzo kruche i krótkie. Po zastosowaniu zauważyłam, że zrobiły się mocniejsze a po nałożeniu tuszu są o wiele dłuższe. Kosmetyku używam od trzech tygodni, ale natychmiast pojawiło się wiele pozytywnych zmian, poprzez gęstsze i piękniejsze wachlarze :). Próbowałam wielu produktów pseudo wydłużających rzęsy, ale ten mnie jeszcze nie zawiódł. Dla potwierdzenia skuteczności dodaję zdjęcia robione regularnie raz w tygodniu. Z czystym sumieniem mogę polecić tę odżywkę. Kiedy skończę opakowanie (za około 2 miesiące) podzielę się kolejnym efektem (zdjęciem przed stosowaniem i po).

A Wy używacie odżywek do rzęs ? Podzielcie się swoimi opiniami ! 

Niezbędnik każdej torebki- czyli miniaturowe kosmetyki

Coraz częściej można spotkać się z produktami w wersji mini. Świetnie sprawdzają się w damskiej torebce w nagłych potrzebach, ale również są fajną alternatywą na przetestowanie kosmetyku, przed zakupem jego większego odpowiednika.
Dzisiaj przedstawię swoich 6 ulubionych ( nie każde z poniższych można zakupić w większym opakowaniu i każdy produkt był kupiony na własny koszt )


Kremy do rąk firmy PUREDERM
Cena: 4,99 zł
Dostępne: Drogeria HEBE

Kremy do rąk można spotkać w kompozycji trzech zapachów: nagietka, miodu i lawendy. Mi do gustu przypadł zdecydowanie miód. Super się wchłania, i fajnie nawilża dłonie. A w drogerii czasem można załapać się na świetnie promocje, np. z kartą stałego klienta przy zakupie pierwszej tubki, druga jest jedynie za 1 gr !
Woda toaletowa SEPHORA
Cena: 19 zł/ 7ml
Dostępne: Perfumeria Sephora

Woda toaletowa w sprayu jest stworzona dla tych kobiet, które chcą pięknie pachnieć i cieszyć się dobrym humorem przez cały dzień. Do dyspozycji jest wiele zapachów, każda może wybrać coś dla siebie np. kokos, czekolada, wanilia, mango, truskawka itd. Wszystkie utrzymują się na ciele bardzo długo i robią niezłe wrażenie.
The POREfessional firmy BENEFIT
Cena: 45 zł/ 7,5 ml
Dostępne: Perfumeria Sephora

Balsam zmniejszający widoczność porów, idealny do każdej karnacji. Sprawia, że skóra się nie świeci i staje się gładka. Idealna baza pod szybki makijaż. Cena przeraża, ale kosmetyk skuteczny i bardzo wydajny.
Balsam do ust EOS
Cena: ok 20 zł
Dostępne: internet, np allegro

Zapewne wszystkim znany, a jeśli nie, to pragnę przedstawić super nawilżający balsam do ust EOS. W 90% organiczny a w 100% naturalny. Idealny dla zwolenniczek gładkich ust, naturalnych kosmetyków i poczucia świetnego zapachu i smaku na ustach. Dostępny w różnych sorbetowych wariantach.
Płyn do płukania jamy ustnej LISTERINE
Cena: przepraszam, nie pamiętam :(
Dostępne: Drogerie Rossmann

Poprzez piękne usta do świeżego oddechu. Zapobiega powstawaniu płytki nazębnej, która przyczynia się do chorób dziąseł. Miniatura bardzo dyskretna, którą można użyć, w pracy, podczas zakupów czy nawet randki. Zabija bakterie i pozostawia świeży miętowy oddech. Zdecydowany must have w wyposażeniu każdej torebki.
Paleta korektorów do twarzy WIBO
Cena: 12 zł
Dostępne: Drogerie Rossmann

Korektory do twarzy, których kolory przystosowane są do poszczególnych zadań:
jasny beż- maskuje wypryski
ciemny beż- modeluje kształt twarzy
zielony- kamufluje popękane naczynka
różowy- kamufluje sińce pod oczami

Niezła opcja dla kobiet, które muszą w pilnej potrzebie poprawić swój makijaż, nie zabierając przy tym całej palety kosmetyków. 4 w 1 zdecydowanie spełnia oczekiwania! Polecam z czystym sumieniem




A jakie są Wasze ulubione miniaturki ?

Kilimandżaro- finał !

O godzinie 7 rozpoczął się nasz kolejny dzień. Przewodnik każdego ranka pytał nas jak spaliśmy. Mąż sypiał jak niedźwiedź w czasie snu zimowego a mój sen był płytki. Natomiast tego dnia nie czułam porannego zmęczenia, a to dobry znak, bo organizm choć troszkę się zregenerował.
Promienie słońca oświecały majestatyczną górę Barranco na którą, gotowi byliśmy się wdrapać.

Wyruszyliśmy bez pośpiechu godzinę po pobudce. Zdobywając Barranco musiałam się nieźle nagimnastykować, czułam się niemalże jak kobieta pająk :).  Droga była skalista i pionowa. Z naszą ekipą szli również tragarze, którzy mimo bagażu na swoich głowach, byli w stanie podawać nam ręce by pomóc nam wskoczyć na strome skały.  Im wyżej wchodziliśmy, tym warunki atmosferyczne się diametralnie zmieniały. Zaczęło być chłodniej, a my szliśmy jak gdyby w chmurach. Nareszcie weszliśmy na szczyt Barranco ,aby móc potem pomaszerować do doliny Karanga.

KARANGA HUT 3930 m n. p.m
W dolinie Karanga było ostatnie ujęcie wody niezbędnej nam do mycia i picia.
W obozie mieliśmy dzień aklimatyzacji. Wiele osób w tym miejscu ma problem z zaśnięciem. Niektórzy wybierają opcję 6 dniową i po lunchu maszerowali dalej. My natomiast rozłożyliśmy sobie siły na 7 dni, aby wypocząć i lepiej przystosować organizm do warunków.
Noc była niezwykła. Mimo, że byłam ubrana od stóp do głów, w szaliku, rękawicach i czapce, to zimno i tak doskwierało. Bezsenność dopadła i mnie. Wyszłam z namiotu i spoglądając w dół ujrzałam migoczące światełka tanzańskich domostw a nade mną świecił wielki biały księżyc.

BARAFU CAMP 4600 m n.p.m
Dotarliśmy do przedostatniego obozowiska około godz. 13. Wiał silny wiatr a chłód dawał o sobie znać. Przemarszem byliśmy zmęczeni, ale pozytywne myśli zdobycia szczytu w nas zostawały. Cały dzień przesiedzieliśmy w naszym namiocie ze względu na panujące wietrzne warunki.  Wieczorem odbyła się odprawa z naszym przewodnikiem. Zawsze rozmawiał z nim mąż, bo moja znajomość angielskiego jest słaba, ale może i dobrze, bo tłumaczył tylko tyle, aby zaspokoić moją ciekawość. 
Podróż na szczyt miała zacząć się o godzinie 24. Ta noc była bardzo długa w oczekiwaniu, kiedy ruszymy w ostatnią drogę do spełnienia naszych marzeń.
Mimo silnego wiatru, który targał naszym namiotem w prawo i w lewo słyszałam gdzieś za głową jak wymiotowały nieznajome mi osoby. Mąż w śpiworze owinięty jak kokon i ja 
w czapce, rękawiczkach, szaliku obok niego, myślałam już o tym aby ta noc się skończyła. A to był dopiero początek..

24:00 pobudka.
Z czterech naszych znajomych Amerykanów na szczyt wchodził tylko jeden. Reszta się źle czuła i rozchorowała. Mąż przygotował mi jeszcze herbatę do termosu i ruszaliśmy.. 
Przede wszystkim najważniejsze było nasze CIEPŁO ! Mieliśmy ze sobą ogrzewacze do butów i do rękawic, więc przygotowani byliśmy solidnie; kominiarki na głowę, kaptury, woda na plecach i baterie do aparatu i kamery ogrzewane przy naszym ciele. 

W nocy na wysokościach widać w oddali jedynie małe przesuwające się światełka. Mimo tego, że również byliśmy wyposażeni w czołowe latarki i tak mało co widziałam. Polegałam jedynie na przewodniku i jego asystencie. Szliśmy bardzo wolno, ale nie można było nam przystanąć. Było tak okropnie zimno, że w jedną chwilę nasze nogi zaczynały kostnieć. 
Więc w głowie zadawałam sobie pytania:
- jak daleko jeszcze?
- jak długo? 
Łzy ze zmęczenia napływały mi do oczu. Mąż mnie wspierał, bo widział, że słabnę, ale we mnie tkwiła jedynie złość z bezsilności. Przewodnik pytał męża czy coś się ze mną dzieje? może źle się czuję. Problemem była moja kondycja i wytrzymałość fizyczna. Nie miałam jednak wyjścia, musiałam maszerować. Było za zimno, aby stanąć i zacząć płakać. Obojętnieję.
Z godziny na godzinę zaczęło się robić coraz jaśniej, a małe światełka przede mną zaczęły znikać mi z pola widzenia. Ucieszyłam się, bo to oznaczało, że do celu niedaleko. Odrobina pozytywnego myślenia przemknęła mi przez głowę. Wtedy już wiedziałam, że się nie poddam.

STELLA POINT 5739 m n.p.m
Nasz pierwszy przystanek, po długim przemarszu. Zaczęło być coraz jaśniej. Woda nam niestety zamarzła, i jedyne co została to ciepła herbata, o której mąż wcześniej pomyślał. Piłam tylko ja, żeby wzmocnić i rozgrzać organizm. Po 7- godzinnym wysiłku dowiedziałam się, że czeka nas jeszcze 45 min drogi po równiejszym terenie. Westchnęłam a łzy napłynęły mi z bezsilności do oczu po raz kolejny . 
Bardzo niewiele zostało do celu a powietrze stawało się rzadsze. Musieliśmy powoli oddychać, ale wysiłek utrudniał zadanie. Mąż ,który na tej wysokości czuł się swobodnie, robił zdjęcia i nagrywał filmy kamerą. 

KILIMANDŻARO UHURU PEAK 5895 m n.p.m
Dotarliśmy!!!
- No to dotarliśmy, żeby zaraz schodzić- powiedział mój mąż
- a co ty chciałeś robić piknik ?- pytam z niedowierzaniem
- chociaż szampana otworzyć- odpowiedział :) 
Zrobiliśmy sobie pamiątkowe zdjęcia. Znajomy Amerykanin powiedział nam, że źle się czuje na tej wysokości i schodzi. My jeszcze zostaliśmy, aby nacieszyć się tą chwilą. Słońce coraz mocniej świeciło.
Lodowiec na Kili było widać, ale ze względu na ocieplenie klimatu chudł w oczach.
Krajobraz można było porównać do tego na księżycu, które można często spotkać w telewizji. Kratery powulkaniczne, pył i słońce, które było blisko nas :) 
W tamtej chwili pomyślałam, że nie ma takiej mocy, która mogłaby mnie załamać. Pokonałam samą siebie i w trudnych chwilach w życiu przypominam sobie ten moment. Osiągnęłam swój cel. Nie mogę zapominać też o tych, którzy nade mną czuwali, czyli często wspominani: Nasz przewodnik Michael i jego asystent Frank. 

BARAFU - zejście
Było już z górki, mimo tego brakowało nam wody, ponieważ przewody w baniaku były zamarznięte. Wydobyłam je na zewnątrz i pod wpływem promieni słonecznych zaczęły się ogrzewać i po dwóch godzinach można było się czegoś napić. Schodziliśmy długą drogą w dół do naszej przedostatniej bazy, z której wyruszaliśmy na szczyt Uhuru Peak.
Tam dotarliśmy około godz. 14. Mieliśmy dwugodzinny odpoczynek i obiad. Po napojeniu się przecudownym sokiem pomarańczowym stwierdziłam, że na chwilę się położę, ale zasnęłam z wyczerpania. Obudzono mnie przed podaniem obiadu. Dzień się jeszcze nie skończył, musieliśmy zejść do początkowego obozowiska. 

MWEKA CAMP 3100 m n.p.m
Kwiat Impatiens Kilimanjari (trąba słonia)

Byliśmy zmęczeni, ale usatysfakcjonowani naszym wyczynem. Po powrocie dostaliśmy nasze ulubione miseczki z wodą do mycia. Po dwóch dniach mogłam się w końcu opłukać. U góry ze względu na deficyt wody mycia nie było . 
Kolacja i upragniony, pierwszy, niczym niezakłócony sen. Zasnęłam bardzo szybko. Nic nie słyszałam i nic nie widziałam. Jednym słowem padłam . Po pobudce z etuzjazmem w duchu powiedziałam, że mogłabym jeszcze raz zdobywać dach Afryki :)

"WIARA W SIEBIE SAMEGO CZYNI CUDA"

Łzy zakręciły mi się w oczach na widok pożegnania naszej 9-osobowej załogi. To oni wszyscy, których nawet imion nie znam, pracowali na nasze marzenia. Wspierali nas na duchu.

Cała wyprawa miała miejsce dwa lata temu we wrześniu 2013. Odtworzyłam ją w pamięci dzięki zdjęciom i nagraniom wideo . Przeżycie tego jest niezapomnianym doświadczeniem i wiedzą.


PODSUMOWANIE:
Nasza wyprawa była dobrze przygotowana. Jeżeli ktoś by mi powiedział co mnie czeka przy tej podróży nie było by to dla mnie tak ciekawe i pełne tajemnic. Nie wierzyłam w swoje możliwości i jedyną niewiadomą był strach przed tym czy dam radę. Natomiast silniejsza była ciekawość i moc, która mnie tam ciągnęła. W końcu to ja podjęłam decyzję, że chcę tam być. 
plan wyprawy
Wszystko co mnie spotkało i ludzi, których poznałam wzbogaciły moje doświadczenia o milion razy. Dało mi to siłę osiągnięcia rzeczywistych szczytów, nie tylko 
palcem po mapie. 
Cieszę się ,że to dopiero początek moich wyczynowych przygód. Zresztą każda nasza wyprawa z mężem jest ogromnym wyzwaniem. 
Taka jest nasza pasja :)

Dermokosmetyki Sesderma- recenzja

Sesderma Sensyses Ros Cleanser jest to oczyszczający płyn z liposomami. Mogę z czystym sumieniem napisać, że ma moc, w szczególności dla osób z cerą mieszaną.  Ładnie oczyszcza, nie zatyka porów. Początek stosowania nie był dla mnie przyjazny, ponieważ twarz była zaczerwieniona. Z czasem nadwrażliwość ustała.
Jeżeli chodzi o składniki, które się w nim znajdują są to liposomy usuwające dwa rodzaje zanieczyszczeń: rozpuszczalne w wodzie i rozpuszczalne w tłuszczach. 
Cena : 45 zł-200ml
Nie wiem czy ponownie skuszę się kupić ten kosmetyk mimo, że jest wydajny. Jedynym minusem jest opakowanie. Buteleczka ma zamocowaną pompkę do nabierania płynu, natomiast przy pierwszym użyciu nie działa. Pod koniec stosowania, równie ciężko jest coś z niej wydobyć.
Mogłoby się wydawać, że firma jest sprawdzona w tego typu kosmetykach, mimo to daje wiele do życzenia. I to niestety zniechęca mnie do ponownego kupna.


HIDRALOE Eye Contour (and Lips) -Krem pod oczy, ale nie na moje :(. Producent zapewnia, że działa nawilżająco i łagodząco. W skład wchodzi aloes, kw. hialuronowy, krzemionka organiczna, rumianek. Na mnie niestety nie działa. Służy do skóry dojrzałej, naczyniowej, wrażliwej i suchej.
Na stronie internetowej producent przedstawia działanie kosmetyku w poszczególnym przedziale wiekowym:
Kobieta 20+ Chroni i zapobiega
Kobieta 30+ Koryguje
Kobieta 40+ Regeneruje
Kobieta 50+ Ujędrnia

Jestem w przedziale kobiet +40, natomiast w moim przypadku kosmetyk się nie sprawdził. Nie regenerował, nie naciągał i nie nawilżał moich czasem opuchniętych powiek.
Cena: 78 zł 
Podsumowanie- dobrze ,że był w promocji, bo niestety wyrzucone pieniądze.

Kilimandżaro cz. 3

SHIRA Camp 3840 m n.p.m 

Dzień rozpoczęliśmy od samego świtu. O 7 rano asystent naszego przewodnika przyniósł nam miseczki z ciepłą wodą. Na zewnątrz było zimno, ale na tyle znośnie, aby można było przeprowadzić poranną toaletę. 


Śniadanie na nas czekało a po krótkiej odprawie z przewodnikiem maszerowaliśmy dalej pod niemałą górkę do następnego obozu. Jak już wcześniej wspominałam, przewodnik był dość małomówny. Swoją uwagę skupiał na tempie marszu. Szliśmy noga za nogą, baardzo powoli, ale co ciekawe do celu docieraliśmy zawsze dość szybko.


W Shira Camp namioty zostały rozstawione a na nas czekał prezent w formie popcornu i herbaty. Widzieliśmy przepiękny zachód słońca,który uwieczniłam na zdjęciach. 


Dowiedzieliśmy się także, że para naszych znajomych Norwegów, zakończyła swoją wyprawę. Dziewczyna dostała wysokiej gorączki i bardzo źle znosiła panujące tu warunki do oddychania.

Powietrze było rzadsze, ale nam problemu nie sprawiało. W czasie wędrówki nasz przewodnik dbał abyśmy pili możliwie jak najwięcej wody- dziennie około 4 litry. Każdego dnia mieliśmy uzupełniane worki na płyn typu "Camelbak", które nosiliśmy na plecach. Braliśmy również tabletki obniżające ciśnienie. 

Tej nocy niebo było gwiaździste, natomiast moje spanie było marne...i wstałam zmęczona.



THE WEDGE 4590 m n.p.m
Dzień trzeci nie należał do najłatwiejszych. Około 8:00 wyruszyliśmy w kierunku upragnionego szczytu. Weszliśmy na wysokość 4590 m n.p.m w celu aklimatyzacji. Fauna na tym obszarze była dość skąpa. Dużo skał i pyłu wulkanicznego. 

Samopoczucie i oddychanie zaczęło sprawiać mi problem, ale wszystko starałam się wykonywać na powolnych obrotach. Po mężu nie było widać oznak złego samopoczucia. 

Następnie ruszyliśmy w dół szlakiem do obozu. Przewodnik nadawał niemalże żółwie tempo. Roślinność niżej zaczynała się zielenić. Od 3500 do 4000 m rozciągało się piętro rododendronów i karłowatych jałowców oraz hal wysokogórskich. 

BARRANCO CAMP 3900 obóz z górą na śniadanie (breakfast)

Namiot był rozbity z powitalną herbatką i ciasteczkami. Chwilami podziwiałam naszą ekipę za solidną pracę. Wyruszali jakiś czas za nami a i tak przychodzili najszybciej, żeby zdążyć wszystko ponownie rozstawić. Dzielni i pracowici ludzie. Dochodząc do każdego obozowiska musieliśmy wpisywać się do księgi wieczystej, aby zostawić swój malutki ślad :) 

Nogi tego dnia mocno bolały, ale byliśmy szczęśliwi ,że dotarliśmy na miejsce i już jesteśmy tak niedaleko celu. Krajobraz był tak piękny, że nie da się go opisać słowami. 
Góra Barranco

  
Noc nie była dla mnie łaskawa. Mało spałam, bo czułam w sobie dziwny niepokój. Żałowałam, że nie miałam przy sobie tabletek nasennych. Wiedziałam, że brak snu i regeneracji to z rana mniej siły na pokonanie dalszej części drogi. Rano góra do nas przemówiła ;)
- jestem wasza do zdobycia, czekam..

Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka