Kilimandżaro cz. 2

MACHAME GATE  1828 m.n.p.m

Czekamy cierpliwie na naszego przewodnika . Widzę ludzi, takich jak ja, którzy stoją podekscytowani. Do naszej grupy dołączyła para z Norwegii.
- Co z naszymi plecakami? - pytamy przewodnika
Wytłumaczył nam, że na szczyt pójdą z nami: drugi przewodnik, kucharz i sześciu tragarzy, którzy nosili sprzęt, namioty i plecaki. Niesamowite ilu ludzi potrzebnych było, aby spełnić marzenia naszej dwójki. Te osoby, które dla nas pracowały poznałam dopiero podczas wejścia na szlak. 
Wyruszyliśmy zwartą ekipą. 

Początek trasy nie był ciężki. Osoby, które lubią wędrować po górach np. Karkonosze i uprawiają popularny trekking spokojnie by się odnalazły w tym miejscu i może zdobyłyby szczyt Czarnego Lądu. 
Świadomie napisałam "może". Góra nie przyjmuje do siebie każdego. Problemem jest głównie choroba wysokościowa. 
Podczas wędrówki spotkaliśmy dosyć pokaźnego mężczyznę. Na pierwszy rzut oka dostrzec można było, że jest doświadczony. Ku mojemu zdziwieniu choroba dopadła i jego. Pewność siebie, złe nawadnianie organizmu, lekceważenie objawów, zbyt szybki przemarsz, może niestety wyeliminować z gry.

Szliśmy pięknym i malowniczym szlakiem, powoli wspinając się po kamieniach.
MACHAME HUT 3000 m n.p.m 
Około 18:00 doszliśmy do naszego pierwszego obozowiska, w którym rozstawione zostały dla nas 2 namioty- jeden był sypialnią a drugi stołówką i łazienką ( bez wanny i jacuzzi :). W stołówkowym namiocie czekały popcorn i ciasteczka z herbatką, aby umilić nasz czas. Obozowisko otaczała piękna zieleń i drzewka. Świadomie wybraliśmy ten szlak, sugerując się opinią innych. Był bardziej krajobrazowy i zróżnicowany, natomiast kolejne etapy były trudniejsze do pokonania. 
Około godz. 19-20 podano nam do stołu kolację. Zawsze była to świeża zupa marchewkowa, bądź ogórkowa. 
Ujęcie wody w tym miejscu było naturalne, z potoku. Wyżej noszono ją w żółtych baniakach na głowach. 
Wieczór nie wróżył spania w pidżamie z krótkim rękawem :). Codziennie wieczorem ja i mąż dostawaliśmy w małej misce ciepłą wodę do kąpieli. Drugi dzień dobiegł końca. Jutro czeka nas moc wrażeń....





Kilimandżaro cz. 1

Tanzania i szczyt marzeń 
Niemożliwe staje się możliwe..
Tanzania- niewielki kraj na wielkim kontynencie Afryki z najwyższym masywem wulkanicznym Kilimandżaro (5895 m n.p.m.) i Meru (4565 m n.p.m.). 
W tamtym miejscu człowiek zupełnie nie wie co go czeka i kogo spotka na swojej drodze.

Chciałabym opisać Wam ze swojej perspektywy ten zadziwiający kraj. Osobiście lubię gorąco -zimne klimaty. We wnętrzu kraju w dzień występują upały, a w nocy temperatura spada do 15-18 °C. Ludzie żyją zgodnie z naturą , wszędzie występuje sawanna i step. Jest to ciężko dla nas zrozumiany świat bez bezpośredniego dostępu do wody, w szczególności pitnej.
Stolicą Tanzanii jest Dodoma , język urzędowy to suahili i angielski.

Podróż była planowana przez około trzy lata. Wpadłam na ten pomysł i podzieliłam się nim z mężem. Od razu zaczęła się powolna realizacja i odkładanie środków na wyprawę naszych marzeń.


      Kilimandżaro - 5895 m n.p.m   Droga do nieba  -Machame (Whisky Route) - Nasz szlak  
Niesamowite było mieć zarezerwowane miejsce w samolocie i w hotelu z myślą , że będziemy zdobywać nasz pierwszy i nie ostatni szczyt. Naszym bezpośrednim organizatorem był Zara Tours. Przewodnikiem był tubylec , ale o nim w dalszej części opisu. W momencie, w którym wylądowaliśmy zastała nas noc. Czekaliśmy aż ktoś nas odbierze. Najważniejsze czego nauczyliśmy się podczas wyprawy to cierpliwość, i że wszystko trzeba robić wolno - "pole, pole". Po dwóch godzinach jazdy busem dotarliśmy w miejsce naszego przeznaczenia. Pamiętam, że od razu położyliśmy się spać, ponieważ zmęczenie podróżą dawało się we znaki.
O 6 .00 zbudziło mnie nawoływanie przez Muezina do Minaretu na modlitwę. Nie zdążyliśmy się wyspać a od 8 czekało na nas śniadanie i podział na grupy. Każdej grupie przyznawali przewodników, którzy mieli za zadanie, nas miłośników zdobywania gór, tak poprowadzić ,tak rozłożyć nasze siły , pokonać nasz ból , naszą kondycję, aby stało się zadośćuczynienie i osiągnąć nasz cel-  szczyt.
Hotel
 Wszystko odbywało się zgodnie z planem. Nie wiedzieliśmy jeszcze kto będzie naszym przewodnikiem i z kim spędzimy te trudne 7 dni wspinaczki. Musieliśmy mieć plecaki do 15 kg, aby towarzyszący nam tragarze nie przekroczyli swoich kilogramów, niosąc bagaż na głowie. Od tamtej chwili wszyscy pomagający nam tubylcy z przypisanymi zadaniami i my, byliśmy jedną drużyną.
 Wspólnie z naszymi nowo poznanymi znajomymi z USA jechaliśmy w miejsce rozpoczęcia przygody. Wraz z nami przewodnik, który mało mówił i emanował spokojem i opanowaniem (takie było moje pierwsze wrażenie kiedy go zobaczyłam). Dojechaliśmy do pierwszej bramy Machame Gate w Parku Narodowym w Tanzanii. Wtedy już wiedziałam, że nie będzie odwrotu od rzeczywistości. W głowie zadawałam sobie pytania - Czy pokonam samą siebie ? Czy zdobędę swoje marzenie? 

Zwątpienie w siebie jest niestety wadą każdego człowieka ,który chce pokonywać własne słabości, natomiast wygranym już jest ten, który podjął wyzwanie i nie zamierza się cofnąć. (myśl własna)

Kolejna część już wkrótce. Iza :)
Przed bramą

Mydełko liczi

Dzisiaj przedstawiam " Mydło liczi z kwasem hialuronowym (Lychee). "Dlaczego postanowiłam umieścić je na swojej stronie? Takie pytanie zadawałam sobie, kiedy go kupowałam w zaprzyjaźnionej mydlarni :) 


Krótki opis wyjaśni moją ciekawość.
- Jest to mydło glicerynowe na bazie roślinnej z ekstraktem liczi - Ekstrakt z liczi - Jest doskonałym źródłem witaminy C (uszczelnia śródbłonki naczyń ), działa przeciwutleniająco, reguluje utratę wody, utrzymuje prawidłowe nawilżenie warstwy rogowej skóry, stymuluje regenerację komórek.
- Znajduje się również olejek migdałowy ,który nawilża i ujędrnia skórę, łagodzi podrażnienia, opóźnia procesy starzenia. Jako naturalny emolient ( czyli w kosmetyce preparat natłuszczający skórę) olejek migdałowy doskonale sprawdzia się w pielęgnacji delikatnej skóry niemowląt i małych dzieci. 
- oraz kwas hialuronowy "eliksir młodości"- Hialuronian odpowiada za właściwy poziom nawilżenia skóry. Jedna cząsteczka kwasu hialuronowego może związać aż 250 cząsteczek wody. Gdy poziom kwasu hialuronowego w skórze spada, dochodzi do degeneracji włókien kolagenowych. W efekcie skóra wysusza się, wiotczeje i pojawiają się zmarszczki.

Wnioski:
Tak pięknie pachnące mydło robione ręcznie może używać każdy niezależnie od swojego wieku :)
Od niemowlaka do starszaka , którego skóra już w tym wieku nie jest tak sprężysta i jędrna.


Ja jestem  pomiędzy młodością a starością , więc cóż mydełko przypadło mi do gustu . Super oczyszcza skórę twarzy i dekoltu. Nie występuje u mnie alergia, ponieważ nie ma składników konserwujących . Idealnie dobrane do mojej mieszanej cery. Warte uwagi i grosza :)
Iza.

Kampania pereł Perlux- streetcom

Piszę do Was na gorąco ponieważ zostałam wybrana do przetestowania pereł piorących w kampanii Streetcom. Chciałabym się podzielić z Wami swoją opinią i na wstępie zarekomendować Wam ten produkt. 




Właśnie zostałam ambasadorką pereł Perlux White i Perlux Color. Jestem mile zaskoczona co do jakości produktu i jego wykonu, czyli działanie na tkaniny . Zawsze poszukuję produktu ,który spełnia moje oczekiwania. Zwracam uwagę na cenę produktu oraz w dalszej kolejności na efekt i tak ważny zapach. Perły Perlux były dla mnie niewiadomą a po pierwszym użyciu niespodzianką. Kurtka kolorowa poplamiona keczupem - plama zniknęła, ściereczka kolorowa do naczyń jakby w jednym kolorze bez plam z owoców i tłuszczu . Zapach lekki ,świeży,wiosenny . Na ubraniach nie było resztek proszku . Nie uczulający po otwarciu pralki . Zapach unosił się w całym domu. Po wyschnięciu prania nadal pachnąca pościel .

Test perły Perlux Color przeszedł pozytywnie . Tajemnicą tej perły jest to ,że posiada również ochronę przed kamieniem  w pralce czyli życie naszej pralki i higiena się poprawi w znacznym stopniu.  Bardzo ważna wiadomość dla mnie jest taka ,że perełka jest przyjazna dla środowiska. Następna wiadomość to jest to produkt Polski. 
Czyli pod hasłem "dobre bo polskie " otwieram kampanię w Streetcom.
Iza

Kilka słów..

Dobrze trafiłaś :)

Jesteśmy kobietami z dwóch pokoleń- Matka i Córka. Jesteśmy takie same, ale mimo to się różnimy.
Młodsza ma na imię Nikola a starsza Iza, stąd nazwa naszego bloga, którym w świecie blogowym będziemy się posługiwać- Nikoliza. 


Jedna jest blondynką, druga czarna;
Jedna uwielbia sport, druga podróżuje;
Jedna ma bzika na punkcie mody, druga na punkcie kosmetyków;

Więcej dowiecie się czytając nas na bieżąco. Szereg zainteresowań zapewnia Was, że z przyjemnością znajdziecie coś dla siebie. 


Były już bloggerki modowe, fitnessowe, siostry etc. ale czy ktoś wierzy w zrozumienie i siłę dwóch pokoleń ? My tak i nauczymy Was jak można wykorzystać miłość i rodzinę łącząc ją
w pasję i dobrą zabawę.

P.S Jeżeli ktoś wierzy w nasze przedsięwzięcie, zapraszamy do współpracy. Potrzebujemy grafika, który pozwoli nam rozwinąć skrzydła, projektując oryginalny szablon. Wszelkie propozycje proszę wysyłać na adres email. 
Do usłyszenia !
Szablon dla Bloggera stworzony przez Blokotka